Cezary Żak: teatr kosztuje mnie coraz więcej emocji (wywiad)

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Teatr jest najtrudniejszą ze sztuk. Kosztuje mnie coraz więcej emocji, nerwów, właściwie wszystkiego - mówi PAP Cezary Żak, który w tym roku obchodzi jubileusz 60-lecia. Wspominając swoją aktorską karierę, przyznaje też, że aby rozwijać się zawodowo, musiał zmieniać miasto.

 

Polska Agencja Prasowa: Obchodzi pan w tym roku jubileusz 60-lecia. Zagrał pan już ponad 50 ról na czołowych polskich scenach, m.in. w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, w stołecznym Teatrze Powszechnym i Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Jeśli dobrze sprawdziłem pański debiut, to była to rola działacza społecznego w "Pannie Tutli-Putli" Witkacego w reż. Grzegorza Warchoła we wrocławskim Współczesnym w 1986 r. Bardzo szybko zaczął pan grać główne role w ważnych przedstawieniach, bo już np. w 1991 r. widzowie mogli Cezarego Żaka obejrzeć jako Pijaka, Dostojnika i Zbira w "Ślubie" Gombrowicza, jako Mieczysława Walpurga w "Wariacie i zakonnicy" Witkacego i jako Edka w "Tangu" Mrożka. Inni aktorzy musieli zazdrościć. Jak pan te początki wspomina?

 

Cezary Żak: Wspominam je, rzecz jasna, z rozrzewnieniem, bo to były moje początki w zawodzie. Chociaż muszę powiedzieć, że pierwszy sezon 1985/86 w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu był dla mnie całkowitym rozczarowaniem. Wyszedłem ze szkoły teatralnej we Wrocławiu z łatką aktora charakterystycznego, który miał dużo grać, zwłaszcza trudne, charakterystyczne role, skomplikowane postacie. A w pierwszym sezonie zagrałem tak naprawdę w jednej bajce. Dlatego na cztery lata pożegnałem się z teatrem etatowym.

 

Do Teatru Współczesnego im. Wiercińskiego we Wrocławiu wróciłem w 1990 r. - już za innej dyrekcji. Zacząłem wtedy bardzo dużo grać. To prawda, zagrałem te wymienione tu role i sprawiły mi one wielką frajdę. I znów, po kolejnych pięciu latach, poczułem, iż, aby się rozwinąć w tym zawodzie, trzeba zmienić miasto. Trzeba pamiętać, że to była połowa lat dziewięćdziesiątych i to nie był ten Wrocław, który dzisiaj wszyscy znamy. Tam właściwie aktorsko się nic nie robiło poza teatrem... Zagrałem jedną małą rólkę w Teatrze Telewizji w ośrodku wrocławskim. I koniec.

 

PAP: W 1994 r. zagrał pan Strażnika w spektaklu telewizyjnym "Roberto Zucco" Bernarda-Marie Koltesa w reż. Macieja Dejczera.

 

C. Ż: Właśnie. Co prawda, wówczas dojeżdżałem na plan filmowy do Warszawy, gdzie grałem także epizody. Poniedziałki aktorzy mieli wolne - toteż wsiadało się w pociąg o godz. 4 rano i przyjeżdżało się, żeby zagrać jedną lub dwie scenki. I tyle. Potem wracałem do Wrocławia.

 

W 1995 r. zmieniła się po raz kolejny dyrekcja Teatru Współczesnego i to był dla mnie wyraźny sygnał, by stamtąd uciekać.

 

PAP: Przeniósł się pan do teatru w Jeleniej Górze?

 

C. Ż: Właściwie miałem już pomysł na Warszawę. Angaż na sezon 1995/96 do Jeleniej Góry był takim pretekstem, żeby opuścić wrocławski teatr, bo przez pierwszy sezon nie miałem w Warszawie etatu. W jeleniogórskim Teatrze im. Norwida grałem mój monodram - "Kontrabasistę" wg Patricka Süskinda.

 

PAP: Za ten monodram dostał pan w 1994 r. na 28. Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora w Toruniu Nagrodę Prezydenta Miasta i wyróżnienie. Jakkolwiek by było, to był "Kontrabasista" - nie byle co. Rywalizował pan ze słynnym monodramem Jerzego Stuhra?

 

C. Ż: Musiałem być wtedy bardzo bezczelny, że się zdecydowałem to zagrać. Tym bardziej że obejrzałem „Kontrabasistę" w wykonaniu pana Jerzego Stuhra i się zachwyciłem. Stwierdziłem jednak, że muszę także zrobić "Kontrabasistę", bo to wprost genialny tekst i że można go zrealizować inaczej, akcentując co innego. Reżyserem był młody wówczas Andrzej Bubień, który przyjechał do Wrocławia prosto po studiach reżyserskich w Moskwie. I on jeszcze mnie zachęcił do tego, żeby to zrobić inaczej; żeby to zagrał ktoś młodszy. Przygotowałem ten monodram i chyba się udało. Zgarnąłem kilka nagród i trochę pojeździłem z nim po Polsce. Grywałem go też najpierw w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, a potem w Jeleniej Górze.

 

Po przenosinach do Warszawy prezentowałem "Kontrabasistę" w Teatrze Staromiejskim przy ul. Jezuickiej.

 

PAP: Od 1997 do 2006 r. był pan etatowym aktorem stołecznego Teatru Powszechnego im. Hübnera. Wymienię tylko niektórych autorów, w których sztukach pan wystąpił. Byli to: Fredro, Bałucki, Różewicz, Witkacy, Pilch, ale i Dostojewski, Czechow i Gorki. No i Szekspir, czyli sir John Falstaff w "Wesołych kumoszkach z Windsoru" w reżyserii Piotra Cieplaka, u którego we Wrocławiu zagrał pan w "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu" Mikołaja z Wilkowiecka. Które z tych przedstawień pamięta pan najlepiej, może to któryś autor zapadł panu w pamięć? A może wyróżnia pan jakiś okres swojej twórczości?

 

C. Ż: Jednego autora nie wyróżnię. Natomiast okres bytności w Teatrze Powszechnym był dla mnie niezwykle rozwijający. Miły towarzysko i artystycznie. Tam właśnie spotkałem wiele ważnych dla mnie osób, wielu największych polskich aktorów. Z którymi zresztą mam kontakt do dzisiaj, a z Krystyną Jandą bardzo się przyjaźnię.

 

Rzeczywiście, dużo wtedy grywałem w Powszechnym i to dość ważnych dla mnie ról. To po prostu był bardzo dobry czas artystycznie.

 

Później, gdy odszedłem z etatu w tym teatrze w 2006 r., przygarnęła mnie do siebie Krystyna Janda. Zaczął się zupełnie nowy mój żywot. W międzyczasie, oczywiście, odczuwałem już na sobie popularność serialu "Ranczo" i innych filmów. Ale teatralnie do dziś szczęśliwy jestem, że trafiłem do Teatru Polonia i Och-Teatru. Bo to są sceny prowadzone w taki sposób, że ja sam chcę chodzić na takie przedstawienia. Janda uprawia taki repertuar, jaki sam lubię oglądać. Na pewno te teatry będą moją przystanią już do końca życia.

 

PAP: Może pana zaskoczę, ale najlepiej pamiętam i cenię pańską rolę kapitalisty Wistowskiego w "Grubych rybach" Michała Bałuckiego w reż. Krystyny Jandy. Precyzyjny, aktorsko wysmakowany spektakl Teatru Polonia z 2008 r. Partnerował panu wtedy Artur Barciś jako radca sądu Pagatowicz.

 

C. Ż: To była, jak to Krystyna Janda nazywała, "czekoladka". Komedia Bałuckiego, tzw. mała klasyka, bardzo miła dla publiczności. Taki niemal XIX-wieczny teatr, bombonierkowy. Bardzo lubiliśmy to grać. Ale też towarzystwo na scenie było niebywałe, bo i nieżyjąca już Wiesława Mazurkiewicz, z którą się znałem jeszcze z Powszechnego, no i pan Ignacy Gogolewski, z którym się wprost fantastycznie grało.

 

Tak, to jest właśnie taki teatr, który od czasu do czasu dyrektor Janda proponuje na swoich scenach. Potem był "Pan Jowialski" i "Zemsta" Aleksandra Fredry, którą dotąd gramy. To są takie propozycje repertuarowe, które bardzo mnie zachęcają.

 

PAP: Jeśli dobrze sprawdziłem - w 2012 r. zaczął pan reżyserować. Zaczęło się od wystawienia "Trzeba zabić starszą panią" Grahama Linehana w Och-Teatrze. A w potem były "Złodziej" Erica Chappella wyprodukowany przez prywatnego producenta, Agencję "Certus" z Częstochowy, i "Truciciel" tego samego autora w Och-Teatrze. Agencja z Częstochowy wyprodukowała też pańskie spektakle "Serca na odwyku" Murray Schisgal i ostatnio "Kolację dla głupca" Francisa Vebera. Jakie to doświadczenie i skąd wziął się pomysł reżyserowania?

 

C. Ż: To było tak, że graliśmy z Krystyną Jandą małżeństwo w przedstawieniu "Weekend z R." Robina Hawdona w Och-Teatrze, i jest taka jedna scena, że my wychodzimy za kulisy i tam spędzamy te 10 czy 15 minut, czekając na następne wejście. I zdarzyło się, że podczas jednego ze spektakli Krystyna powiedziała: "wiesz, ja znalazłam taką sztukę +Trzeba zabić starszą panią+ i chciałabym, żebyś ty to wyreżyserował". Dla mnie to był szok, bo szczerze powiem, iż nigdy nie myślałem o reżyserii. Nie sądziłem, że stanę po drugiej stronie rampy.

 

Na początku trochę się żachnąłem, ale później pomyślałem sobie, że to jednak jest jakaś szansa życiowa, dar od losu; że może warto spróbować. Tym bardziej że ona powiedziała, iż ja po 35 latach uprawiania zawodu - będę umiał pracować z aktorami. I tak oto zacząłem. Pojawiały się te wszystkie próby z Basią Krafftówną i Wojtkiem Pokorą. Na początku bałem się do nich odzywać, bo to przecież legendy aktorskie. Pamiętałem je od najwcześniejszego dzieciństwa. Potem oni zrobili zebranie ze mną i powiedzieli: "słuchaj, nie traktuj nas pomnikowo. My jeszcze żyjemy, jesteśmy normalnymi aktorami. Potrzebujemy reżysera i uwag". No i wtedy ośmieliłem się, zaczęliśmy pracować pełną parą. To przedstawienie było rozchwytywane. Zagraliśmy je, już nie pamiętam, ale około dwustu razy.

 

Wyjaśnię, że komedia kryminalna i kryminał to są w ogóle gatunki, które mnie bardzo interesują. Szukam takich tekstów, a wcale nie ma ich dużo. Bardzo bym chciał wystawiać w teatrze właśnie takie rzeczy.

 

Ostatnią moją premierą w 2021 r. Och-Teatrze była "Dziewczyna z pociągu". To już czysty kryminał. Świetna adaptacja zrobiona przez Anglików Rachel Wagstaff i Duncana Abela, którą teatr zakupił. I przyznam, że mam wielką satysfakcję z tego spektaklu.

 

PAP: Umówiliśmy się, że wywiad dotyczyć będzie tylko kariery teatralnej. Pana dorobek artystyczny jest znaczący i obszerny, ale nie zdołamy porozmawiać o wszystkich rolach w filmie, kinie, serialach, za które zdobywał pan liczne nagrody. Może warto przypomnieć, że zagrał pan w dwunastu przedstawieniach Teatru Telewizji, a w 2009 r. podczas IX Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Telewizji "Dwa Teatry" w Sopocie otrzymał wyróżnienie za rolę podpułkownika Trochimowicza w "Tajnym współpracowniku" Cezarego Harasimowicza w reż. Krzysztofa Langa. Przy okazji pańskiego jubileuszu i premiery "Słonecznych chłopców" Neila Simona w Och-Teatrze (reż. Marcin Hycnar) nie mogę jednak nie zapytać o tak cenione przez krytyków kreacje proboszcza Piotra Kozła i wójta Pawła Kozła w serialu "Ranczo". To czyste aktorstwo charakterystyczne. Jak pan osiągnął taką wiarygodność?

 

C. Ż.: Często powtarzałem w wywiadach, że największą zasługą w pracy przy tym serialu był ten genialny scenariusz, który od początku Andrzej Grembowicz z Jurkiem Niemczukiem pisali. My, aktorzy, gdy dostajemy taką partyturę do grania - to aż nam się wszystko pali w rękach, żeby to zagrać.

 

Historia była taka, że na początku miałem zagrać tylko księdza. Wcale nie było takiego pomysłu, bym grał bliźniaków. To później pojawiła się koncepcja, że mam zagrać braci bliźniaków mieszkających w jednej wsi. Przyznam, że od początku i tak byłem szczęśliwy, iż zagram charakterystyczną rolę w "Ranczu" po "Miodowych latach" - sitcomie, który wywindował moją popularność w kosmos.

 

Potem, gdy dowiedziałem się, że mam zagrać dwie postaci - zacząłem mocno kombinować, jak zagrać ich różnie. Począłem myśleć nad tymi rolami, zacząłem obserwować prawdziwych księży. Bo właśnie na tym, na obserwacji świata dookoła, buduję swoje postaci. Podpatrywałem księży, jak się zachowują, jak mówią, co akcentują, co jest dla nich ważne. Jak chodzą ubrani itd. Z kolei pomysł na wójta zrodziła pamięć. To był mój stryj z dzieciństwa, którego pamiętam, który był sołtysem we wsi pod Brzegiem Dolnym, w którym się urodziłem. Wprawdzie ten mój stryj nie był na bakier z prawem, jak wójt Paweł Kozioł, ale miał podobny światopogląd. Wiedziałem, że tak go trzeba zagrać. Bardzo chciałem, żeby oni się różnili, i chyba wygrałem to swoim uporem.

 

Pamiętam, że na początku reżyser "Rancza" Wojtek Adamczyk mówił: "ale jak to - przecież to są bracia jednojajowi, powinni być tacy sami". A ja się bardzo upierałem, że muszą się różnić, bo wiedziałem, że to i dla mnie będzie ciekawsze do grania, i dla publiczności do oglądania.

 

PAP: We wrześniu w jednym z programów ogłosił pan, że czas niedługo udać się na emeryturę aktorską. Nie będzie panu żal?

 

C. Ż.: Absolutnie nie! Ja poświęciłem naprawdę mnóstwo życia i energii zawodowi. A przecież mam jeszcze taki wstępny plan, by występować w teatrach Krystyny Jandy przez dziesięć lat. Nikt nie wie, jak to wszystko będzie wyglądało za te dziesięć lat - a wtedy będę ponad 47 lat na scenie... To jest bardzo dużo. Jak ktoś chociaż trochę zna nasz zawód - to wie, że dłużej się nie da. Można, ale ja nie chcę. Marzy mi się, żeby pobyć trochę normalnym emerytem. Chcę trochę zakosztować świata poza teatrem.

 

Teatr jest najtrudniejszą ze sztuk. Teatr mnie coraz więcej kosztuje - emocji, nerwów, właściwie wszystkiego. Ciągle mam poczucie, że z każdą premierą, z każdym przedstawieniem zdaję egzamin. Przychodzę jak uczeń, a na widowni siedzi komisja i mnie ocenia. Uważam, że to nie jest na dłuższą metę zdrowe. Ale nie wiem, jak będzie. W każdym razie taki mam plan na dzisiaj. (PAP)

 

Rozmawiał Grzegorz Janikowski

 

Autor: Grzegorz Janikowski

 

gj / skp /

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Kierowco uważaj na rowerzystów!

2023-04-13

Kierowco uważaj na rowerzystów!

Sezon rowerowy i motocyklowy już się rozpoczął. Coraz więcej amatorów jazdy na jednośladzie pojawia się na drogach, dlatego przypominamy kierowcom, jak powinni się zachowywać w stosunku do niechronionych uczestników ruchu drogowego.
Dla pacjentów tanio nie zawsze znaczy lepiej

2023-04-12

Dla pacjentów tanio nie zawsze znaczy lepiej

Projekt ustawy o refundacji leków i wyrobów medycznych wprowadza zapis, który daje Ministrowi Zdrowia możliwość ustalania cen na wyroby medyczne stosowane w ramach świadczenia gwarantowanego. Zdaniem lekarzy i pacjentów ograniczenie swobody wyboru wyrobów medycznych ograniczy dostęp do innowacyjnych technologii, a tym samym pogorszy bezpieczeństwo pacjentów.
Polscy przetwórcy i producenci mleka chcą zmniejszyć ich negatywny wpływ na środowisko

2023-04-12

Polscy przetwórcy i producenci mleka chcą zmniejszyć ich negatywny wpływ na środowisko

Sektor produkcji i przetwórstwa mleka – podobnie jak całe rolnictwo – stoi przed wyzwaniami wynikającymi ze zrównoważonego rozwoju i koniecznością redukowania swojego wpływu na środowisko. To nie tylko efekt wymogów stawianych przez Europejski Zielony Ład, ale i rosnących oczekiwań konsumentów. Dlatego organizacje branżowe zawiązały porozumienie, którego celem ma być wypracowanie standardów produkcji mleka łączących cele ekonomiczne i jakościowe z wymogami środowiskowymi i dbałością o etyczną stronę prowadzenia biznesu. – Chcemy zrobić coś konkretnego, pozytywnego, aby mleczarstwo i hodowla bydła mogły się przyczynić do ograniczania wpływu rolnictwa na środowisko – mówi Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka. 
Przemoc wobec kobiet w ciąży ma więcej konsekwencji niż myślimy

2023-04-11

Przemoc wobec kobiet w ciąży ma więcej konsekwencji niż myślimy

Niestety, przemoc domowa względem kobiet to wcale nie rzadkość. Może przybierać różną postać - od agresji fizycznej, przez seksualną, po dręczenie psychiczne. Jeśli poddana jest jej kobieta w ciąży, konsekwencje dotyczą nie tylko jej, ale i rozwijającego się zarodka i płodu. A szkodliwa jest wszelka przemoc: i ta fizyczna, i psychiczna, i seksualna, i ekonomiczna. Dowiedz się więcej.
Kultura jazdy samochodem – co trzeba wiedzieć?

2023-04-11

Kultura jazdy samochodem – co trzeba wiedzieć?

Poruszanie się samochodem po drodze wymaga od wszystkich uczestników ruchu drogowego stosowania się do przepisów, aby zachować bezpieczeństwo. Kierowcy często zapominają o tym, że nie są sami na drodze i nie stosują się do podstawowych zasad bezpieczeństwa oraz życzliwości i uprzejmości.
Pracodawcy z nowymi licznymi obowiązkami dotyczącymi pracy zdalnej

2023-04-10

Pracodawcy z nowymi licznymi obowiązkami dotyczącymi pracy zdalnej

Polacy polubili pracę zdalną. Jak wynika z badania firmy ADP „People at Work 2022: A Global Workforce View”, ponad 41 proc. pracowników w wieku 34–44 lata twierdzi, że praca wykonywana z domu ułatwia im funkcjonowanie. Blisko 39 proc. badanych Polaków przyznaje, że ułatwia ona bycie pracującym rodzicem. Wchodzące właśnie w życie zmiany w Kodeksie pracy uregulują kwestię pracy zdalnej, wprowadzając jednocześnie szereg obowiązków po stronie pracodawcy i pracownika.
Nie wystarczy odpowiednie menu

2023-04-10

Nie wystarczy odpowiednie menu

Zjedzenie dosłownie szczypty mąki żytniej czy pszennej wystarczy, by osoba cierpiąca na celiakię doznała przykrych dolegliwości. Jeśli przy wielkanocnym stole ma zasiąść gość, który musi być na diecie bezglutenowej, warto wiedzieć, że ważne jest nie tylko skomponowanie menu bez glutenu, ale i zadbanie, by potrawy z niego nie sąsiadowały bezpośrednio z tymi z glutenem. Dowiedz się więcej.
Polacy częściej szukają wakacji poza sezonem

2023-04-04

Polacy częściej szukają wakacji poza sezonem

Im więcej informacji o recesji i inflacji, tym większe zainteresowanie podróżami zagranicznymi – taki przewrotny wniosek można wysnuć z raportu Polskiej Izby Turystyki i multiagentów: Wakacje.pl, Travelplanet.pl i Fly.pl. Z analizy rezerwacji w sezonie zimowym wynika, że popyt na wyjazdy nie osłabł nawet mimo wzrostu kosztów podróżowania, który oscyluje wokół stopy inflacji. Eksperci oceniają, że w kolejnych miesiącach także nie spodziewają się spowolnienia w sprzedaży, co najwyżej Polacy częściej będą szukać atrakcyjnych cenowo okazji poza sezonem.
Czy kryzys gospodarczy odbił się na polskim rynku pracy?

2023-04-03

Czy kryzys gospodarczy odbił się na polskim rynku pracy?

Główny Urząd Statystyczny przedstawił dane dotyczące bezrobocia w 2022 roku. Wskaźnik stopy bezrobocia w grudniu ubiegłego roku wyniósł 5,2% (wobec 5,4% w grudniu 2021 r.). Kryzys gospodarczy wywarł jednak znaczący wpływ na nastroje panujące wśród pracowników. Ponadto jego konsekwencje mogą mocno dać się we znaki Polakom w 2023 roku. Jak będzie wyglądać sytuacja na rynku pracy?
Rok po zmianie systemu rozliczeń fotowoltaika wciąż na fali wzrostowej

2023-04-02

Rok po zmianie systemu rozliczeń fotowoltaika wciąż na fali wzrostowej

W kwietniu br. minie rok, odkąd zmieniły się zasady rozliczania nowych prosumentów za energię z przydomowych instalacji fotowoltaicznych przekazywaną do sieci i z niej pobieraną. – Sytuacja cenowa i geopolityczna powodują, że mimo zmiany tego systemu rozliczeń odbiorcy wciąż sięgają po fotowoltaikę – mówi Dominika Taranko, dyrektorka Forum Energii i Klimatu w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jak wskazuje, firmy i inwestorów indywidualnych do takich inwestycji skłania niestabilna sytuacja na rynku energii i rosnące ceny prądu. Coraz większym problemem jest jednak niewystarczająca przepustowość krajowych sieci elektroenergetycznych, a w efekcie – rosnąca liczba decyzji odmownych dotyczących przyłączenia do nich instalacji PV.